piątek, 12 września 2008
(...)
Zjadam się się, obgryzając paznokcie lub w chwilach słabości zlizując spermę z nasady kciuka. To teraz ja jestem tym słabym, nie potrafiącym przestać tęsknić za tym uśmiechem, z jakim ku mojej uciesze, władałaś sobie palce, w obie dziurki naraz.
wtorek, 22 lipca 2008
The end seems to bo so close
Niebiesko migocze sufit.
Ona ogląda telewizję
a ja jej nogi wyglądające
spod grubego szlafroka.
Zapadając się w kanapę odlatuje do świata wypełnionego postaciami z waty. W moim wieku można już spokojnie myśleć o śmierci... albo o pierwszej randce na której, umówieni po rotundą krążyliśmy ulicami centrum trzymając się za ręce. Pamiętam jej mini i grube własnoręcznie wydziergane na drutach rajstopy w kolorowe paski. Jej nogi widoczne z drugiego końca miasta, pozostały takie do dziś...
W świetle ekranu telewizora, umieramy my i nasze uczucia
Ona ogląda telewizję
a ja jej nogi wyglądające
spod grubego szlafroka.
Zapadając się w kanapę odlatuje do świata wypełnionego postaciami z waty. W moim wieku można już spokojnie myśleć o śmierci... albo o pierwszej randce na której, umówieni po rotundą krążyliśmy ulicami centrum trzymając się za ręce. Pamiętam jej mini i grube własnoręcznie wydziergane na drutach rajstopy w kolorowe paski. Jej nogi widoczne z drugiego końca miasta, pozostały takie do dziś...
W świetle ekranu telewizora, umieramy my i nasze uczucia
środa, 18 czerwca 2008
Pustka (1)
Uczucia to fikcja, majaczenie niezdrowej głowy
przeplatane strzępami fałszu i prawdy.
Miłość i nienawiść nazwane by były.
Radość i smutek dla rozróżnienia wyrazu twarzy.
Dopowiedziane czego brakuje,
niewidziane co jak na widelcu.
I to wszystko przydarza się tym tysiącom,
co w nadziei patrzą w jutro,
czekając na to uczucie
jedyne wyśnione i wyjątkowe.
Przykro mi, choć właśnie ja jestem tym, dla którego
słowo empatia było zawsze tylko kombinacją liter.
W ostatecznym rozrachunku,
jakby nie patrzeć, jakby nie myśleć,
co by nie robić,
pustka wypełni wszystko...
Cokolwiek by nie zostało...
przeplatane strzępami fałszu i prawdy.
Miłość i nienawiść nazwane by były.
Radość i smutek dla rozróżnienia wyrazu twarzy.
Dopowiedziane czego brakuje,
niewidziane co jak na widelcu.
I to wszystko przydarza się tym tysiącom,
co w nadziei patrzą w jutro,
czekając na to uczucie
jedyne wyśnione i wyjątkowe.
Przykro mi, choć właśnie ja jestem tym, dla którego
słowo empatia było zawsze tylko kombinacją liter.
W ostatecznym rozrachunku,
jakby nie patrzeć, jakby nie myśleć,
co by nie robić,
pustka wypełni wszystko...
Cokolwiek by nie zostało...
piątek, 11 kwietnia 2008
Jak i ja, jak i moje życie.
Noc już od dawna nie jest mi przyjaciółką, cisza pokoju rwie serce na strzępy.
Spokój miasta oglądanego z wysokości dziesiątego piętra nie uspokaja myśli.
Kanapa, niemy świadek naszych uniesień... zapadam się w jej ramionach. Smutek
zamyka usta. Skóra płaczę o dotyk. Zwinięty okrywam pustkę strzępami wspomnień.
Uciec stąd choć na kilka chwil.
Z dłonią
pomiędzy udami,
cofam się do czasu,
kiedy opleciony
twoją nagością,
upijałem się mokrością
wylizywaną z pomiędzy Twoich ud.
Ścieżka wyznaczona pocałunkami prowadzi najkrótszą drogą do celu,
zamykam oczy, wplatam palce w Twoje włosy.
To prawie już, chce dać Ci znak,unieść głowę,
ale Ty tylko podnosisz wzrok i okiem naukowca,
testującego na załzawionym króliczku, nową maść na zmarszczki,
nie przerywając wędrówki ust, tam i z powrotem,
wpatrujesz się prosto w moje oczy.
Łamiesz jednostajny ruch ... jeszcze chwila i w skręcie spazmu
wyrzucam z siebie niekończące się pokłady nagromadzonego
we mnie pożądania. Unosisz się, przywierasz ustami i w gorącym
pocałunku, oddajesz wszystko, czym tak samolubnie cię obdarowałem
...Powracam, chwila minęła...
W ciszy nocy podnoszę rękę
i patrząc na krople spływające
wzdłuż nadgarstka, w zamyśleniu
może wręcz mechanicznie
zbliżam dłoń do twarzy...
Dzisiaj jest kompletnie bez smaku...
Jak i ja, jak i moje życie.
Spokój miasta oglądanego z wysokości dziesiątego piętra nie uspokaja myśli.
Kanapa, niemy świadek naszych uniesień... zapadam się w jej ramionach. Smutek
zamyka usta. Skóra płaczę o dotyk. Zwinięty okrywam pustkę strzępami wspomnień.
Uciec stąd choć na kilka chwil.
Z dłonią
pomiędzy udami,
cofam się do czasu,
kiedy opleciony
twoją nagością,
upijałem się mokrością
wylizywaną z pomiędzy Twoich ud.
Ścieżka wyznaczona pocałunkami prowadzi najkrótszą drogą do celu,
zamykam oczy, wplatam palce w Twoje włosy.
To prawie już, chce dać Ci znak,unieść głowę,
ale Ty tylko podnosisz wzrok i okiem naukowca,
testującego na załzawionym króliczku, nową maść na zmarszczki,
nie przerywając wędrówki ust, tam i z powrotem,
wpatrujesz się prosto w moje oczy.
Łamiesz jednostajny ruch ... jeszcze chwila i w skręcie spazmu
wyrzucam z siebie niekończące się pokłady nagromadzonego
we mnie pożądania. Unosisz się, przywierasz ustami i w gorącym
pocałunku, oddajesz wszystko, czym tak samolubnie cię obdarowałem
...Powracam, chwila minęła...
W ciszy nocy podnoszę rękę
i patrząc na krople spływające
wzdłuż nadgarstka, w zamyśleniu
może wręcz mechanicznie
zbliżam dłoń do twarzy...
Dzisiaj jest kompletnie bez smaku...
Jak i ja, jak i moje życie.
wtorek, 25 marca 2008
wtorek, 29 stycznia 2008
Równowaga delikatne naruszona
Smutek wsiąknięty w chodniki tego miasta tak mi odpowiada.
Nasiąkam nim, chłonę, wdycham wraz z powietrzem.
Szukam równowagi i odnajduje ją.
Pale papierosa zatrzymując dym w płucach,
w pełni świadom zniszczeń,
jakich nikotyna dokonuje w moim organizmie.
Jest dobrze, bo nic nie czuje,
jest dobrze bo nic nie myślę.
Wspomnienie warg wygładzonych grubą warstwą szminki
i piersi stęsknionych pocałunków które unosisz
w kierunku moich ust, jest dziś mniej realne...
ale
nie chciał bym też zostać, tak zupełnie bez niczego...
Nasiąkam nim, chłonę, wdycham wraz z powietrzem.
Szukam równowagi i odnajduje ją.
Pale papierosa zatrzymując dym w płucach,
w pełni świadom zniszczeń,
jakich nikotyna dokonuje w moim organizmie.
Jest dobrze, bo nic nie czuje,
jest dobrze bo nic nie myślę.
Wspomnienie warg wygładzonych grubą warstwą szminki
i piersi stęsknionych pocałunków które unosisz
w kierunku moich ust, jest dziś mniej realne...
ale
nie chciał bym też zostać, tak zupełnie bez niczego...
środa, 23 stycznia 2008
Czas na Czułość
Zbyt daleka, zbyt zraniona, wydłubana od środka powłoko kobiety z sercem zwisającym
na aortach i wyschniętą na wiór macicą. Może to przeplatany zimną kawą wieczór a
może zbyt długie przerwy pomiędzy wypowiadanymi słowami.
Przykro mi, że zostaniesz dziś ofiarą gwałtu...
na aortach i wyschniętą na wiór macicą. Może to przeplatany zimną kawą wieczór a
może zbyt długie przerwy pomiędzy wypowiadanymi słowami.
Przykro mi, że zostaniesz dziś ofiarą gwałtu...
piątek, 11 stycznia 2008
Świeżo-dymana Samica
Czekam na tramwaj paląc papierosa, chłód powietrza miło kontrastuje ze smakiem dymu.
- Ma pan może zapałki
Wyciągam dłoń uzbrojona w zapalniczkę. Nie wiem czemu ognik bucha dużo za wysokim płomieniem, jakby gotowa na to, zgrabnie zachodzi zapalniczkę z boku. Uśmiecham się przepraszająco, a ona obdarza mnie ciepłym spojrzeniem świeżo-dymanej samicy, szepcze dziękuje i znika między stojącymi na przystanku.
Nieźle jak na początek dnia...
- Ma pan może zapałki
Wyciągam dłoń uzbrojona w zapalniczkę. Nie wiem czemu ognik bucha dużo za wysokim płomieniem, jakby gotowa na to, zgrabnie zachodzi zapalniczkę z boku. Uśmiecham się przepraszająco, a ona obdarza mnie ciepłym spojrzeniem świeżo-dymanej samicy, szepcze dziękuje i znika między stojącymi na przystanku.
Nieźle jak na początek dnia...
piątek, 4 stycznia 2008
Miłość
Zalotna wulgarność Twoich pośladków doprowadza mnie do stanu, kiedy kocham, zamienia się w jebać drugą dziurę. Ociekam śliną, a w głowie mam tylko kutasy penetrujące Cię we wszystkie możliwe otwory, jęki rozkoszy, półprzytomne spojrzenia spod przymrużonych powiek…
Oglądasz się do tyłu, jakbyś nie wiedziała, kto tak, masakruje twoją kobiecość, Nie hamuje się, nie myślę, że to może boleć, Po prostu rżnę pierdolę rucham…
Kocham Cię, jesteś moim światłem…
Oglądasz się do tyłu, jakbyś nie wiedziała, kto tak, masakruje twoją kobiecość, Nie hamuje się, nie myślę, że to może boleć, Po prostu rżnę pierdolę rucham…
Kocham Cię, jesteś moim światłem…
czwartek, 3 stycznia 2008
Wieczór
Leży rozciągnięta na kanapie z nogami w czarnych grubych rajstopach na moich kolanach
Kontem oka wpatrzona w ekranie ściszonego telewizora, wypełnia cisze długimi zdaniami.
Fuzje, podziały, umowy, nawet nie staram się słuchać…
Mechanicznie zamykam w uścisku jej stopę, stapiam dłoń z krągłością uda.
Cokolwiek się tu dzieje, to nie za moją sprawą…
Kontem oka wpatrzona w ekranie ściszonego telewizora, wypełnia cisze długimi zdaniami.
Fuzje, podziały, umowy, nawet nie staram się słuchać…
Mechanicznie zamykam w uścisku jej stopę, stapiam dłoń z krągłością uda.
Cokolwiek się tu dzieje, to nie za moją sprawą…
Subskrybuj:
Posty (Atom)