wtorek, 29 stycznia 2008

Równowaga delikatne naruszona

Smutek wsiąknięty w chodniki tego miasta tak mi odpowiada.
Nasiąkam nim, chłonę, wdycham wraz z powietrzem.

Szukam równowagi i odnajduje ją.

Pale papierosa zatrzymując dym w płucach,
w pełni świadom zniszczeń,
jakich nikotyna dokonuje w moim organizmie.

Jest dobrze, bo nic nie czuje,
jest dobrze bo nic nie myślę.

Wspomnienie warg wygładzonych grubą warstwą szminki
i piersi stęsknionych pocałunków które unosisz
w kierunku moich ust, jest dziś mniej realne...

ale

nie chciał bym też zostać, tak zupełnie bez niczego...

środa, 23 stycznia 2008

Czas na Czułość

Zbyt daleka, zbyt zraniona, wydłubana od środka powłoko kobiety z sercem zwisającym
na aortach i wyschniętą na wiór macicą. Może to przeplatany zimną kawą wieczór a
może zbyt długie przerwy pomiędzy wypowiadanymi słowami.

Przykro mi, że zostaniesz dziś ofiarą gwałtu...

piątek, 11 stycznia 2008

Świeżo-dymana Samica

Czekam na tramwaj paląc papierosa, chłód powietrza miło kontrastuje ze smakiem dymu.

- Ma pan może zapałki

Wyciągam dłoń uzbrojona w zapalniczkę. Nie wiem czemu ognik bucha dużo za wysokim płomieniem, jakby gotowa na to, zgrabnie zachodzi zapalniczkę z boku. Uśmiecham się przepraszająco, a ona obdarza mnie ciepłym spojrzeniem świeżo-dymanej samicy, szepcze dziękuje i znika między stojącymi na przystanku.


Nieźle jak na początek dnia...

piątek, 4 stycznia 2008

Miłość

Zalotna wulgarność Twoich pośladków doprowadza mnie do stanu, kiedy kocham, zamienia się w jebać drugą dziurę. Ociekam śliną, a w głowie mam tylko kutasy penetrujące Cię we wszystkie możliwe otwory, jęki rozkoszy, półprzytomne spojrzenia spod przymrużonych powiek…

Oglądasz się do tyłu, jakbyś nie wiedziała, kto tak, masakruje twoją kobiecość, Nie hamuje się, nie myślę, że to może boleć, Po prostu rżnę pierdolę rucham…

Kocham Cię, jesteś moim światłem…

czwartek, 3 stycznia 2008

Wieczór

Leży rozciągnięta na kanapie z nogami w czarnych grubych rajstopach na moich kolanach
Kontem oka wpatrzona w ekranie ściszonego telewizora, wypełnia cisze długimi zdaniami.
Fuzje, podziały, umowy, nawet nie staram się słuchać…
Mechanicznie zamykam w uścisku jej stopę, stapiam dłoń z krągłością uda.

Cokolwiek się tu dzieje, to nie za moją sprawą…